Wróciłam do normalności. Codziennością zatuszowałam we
wspomnieniach noc spędzoną z rozgrywającym. Cały czas próbuję zabić w sobie
wyrzuty sumienia. Kilkakrotnie zbierałam w sobie odwagę i próbowałam
powiedzieć mężowi o zdradzie. Nie potrafiłam. Nie umiałam zburzyć tej harmonii,
która pozornie istnieje pomiędzy nami. Nie widziałam sensu. Przecież to był
tylko jednorazowy wyskok, nigdy się już nie powtórzy. A szkoda. Możecie uważać
mnie teraz za wyrachowaną sukę, ale… Wiele bym oddała, żeby znów spotkać się z
Łukaszem. Nawet złotą obrączkę.
Żygadło będzie teraz grał w Polsce. I żeby było śmieszniej, w
Jastrzębiu. Jeśli nawet dopisze nam ‘szczęście’ będziemy sąsiadami. Tischer,
którego Łukasz ma zastąpić, mieszkał w końcu zaledwie dwa bloki dalej. Może się
więc zdarzyć, że spotkamy się w osiedlowym sklepie, że zaparkujemy swoje
samochody obok siebie. Znowu spojrzę w czekoladowe oczy. Znowu usłyszę ten
głos, dzięki któremu będzie drżała każda komórka mojego ciała.
Przez ostatni miesiąc dawne uczucia we mnie odżyły. W
zasadzie tylko omiotłam je spod warstewki kurzu. Ziomek siedział w każdym
zakamarku mojej duszy. Próbowałam się dowiedzieć, co się z nim działo przez ten
cały czas. Rozwiódł się z Agnieszką. Nie zdziwiło mnie to. Przecież on zawsze
był wobec wszystkich w porządku. Nie zdradziłby jej. Nie, nie on. Musiał
zamknąć pewien etap swojego życia, żeby móc się spotkać ze mną. Był za dobry.
Nie to co ja.
Łukasz to moja pierwsza wielka miłość. Znaliśmy się od
dziecka. A ja od zawsze się w nim podkochiwałam. Co z tego, skoro on zawsze
uważał mnie za gówniarę, młodszą siostrę swojego najlepszego kumpla. Zawsze
wiedział, że nie traktuję go tylko jak kumpla, stwarzał więc między nami jakiś
dystans. Do pewnej imprezy kilka lat temu. Mieszkałam już w Jastrzębiu.
Pojechałam do Sulechowa na weekend, a klasa mojego brata miała spotkanie po
latach. Poszłam razem z nim. Miło było spotkać tak wielu znajomych. I przyszedł
też on. Gwiazda polskiej siatkówki. Przyglądał mi się tak, jakby chciał sobie
przypomnieć skąd mnie zna. Nic dziwnego, ze miał z tym problem. Zmieniłam się.
W końcu urósł mi biust i ściągnęłam aparat ortodontyczny. Rozjaśniłam też
włosy. Nie przypominałam już tej samej Anki co kiedyś. Przysiadł się. Zaczęliśmy
rozmawiać. Sama nie wiem kiedy wylądowałam w jego hotelowym łóżku, zamiast w
swoim pokoju. Spędziłam wtedy cudowną noc w ramionach ukochanego mężczyzny.
Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy. Połączył nas gorący romans, ale to nie
miało racji bytu. Nie mogło przetrwać. Nie mieliśmy do siebie żalu, żadnych
pretensji. Staliśmy się dla siebie przeszłością, miłym wspomnieniem na
deszczowe wieczory.
A teraz mam męża. Należę do niego, o czym świadczy akt
małżeństwa i wspólny kredyt na większe mieszkanie. Wspólne kolacje i śniadania.
Kłótnie o to, co zrobić na obiad. Łączy nas kanciasty mebel z materacem, który
częściej służy nam do snu, niż okazywania uczuć. Opowiadam wam to i sama mam
wrażenie, jakbym była małżonką z co najmniej dwudziestoletnim a nie miesięcznym
stażem. Tak jakbym przez ostatni czas była tylko kurą domową, kolejnym
wyposażeniem wypasionego mieszkania. A to nie tak. Z Michałem dużo rozmawiamy. O
książkach, które koniecznie należy przeczytać, o tym gdzie pojedziemy w następny
weekend. To co spodobało nam się w obejrzanym filmie, co zmienilibyśmy w wystroju
mieszkania. W zasadzie coraz bardziej stajemy się dla siebie przyjaciółmi. Niby
jesteśmy ze sobą coraz bliżej, ale coraz bardziej się oddalamy. On mnie kocha.
Kocha tak mocno, ze wiem, że na to nie zasługuję. I w dowód tej miłości zabiera
mnie dzisiaj na kolację. Z okazji naszej pierwszej małej ‘rocznicy’.
Oczywiście zarezerwował stolik w mojej ulubionej restauracji. Zamówił moje ulubione wino.
Tylko nie przewidział, że ten sam lokal wybierze on. Tak wyobraźcie sobie, że
siedzę na romantycznej kolacji z mężem, a klika stolików dalej, na wprost mnie,
siedzi Łukasz i wpatruje się we mnie tym swoim brązowym wzrokiem. Przeżuwam
dokładnie każdy kęs. Uśmiecham się nerwowo. Mam wrażenie, że mój mąż zaraz
zauważy, że coś jest nie tak. Nie wytrzymuję. Nie wytrzymuję, bo siatkarz cały
czas patrzy w moją stronę. Czuję się speszona. Czuję jak rumieniec wypływa na
moje policzki. Przed Michałem udaję, że to od nadmiaru wina, którego zresztą i
tak nie wypiłam aż tak dużo. Wychodzę do
toalety. Palcami skrapiam kark zimną wodą. Próbuję unormować oddech i myśli,
które błądzą gdzieś w okolicach mojego łóżka i splecionych w pościli ciał.
Mojego i Łukasza. Mam wrażenie, ze dotyk siatkarza pozostawił na moim ciele
ślady, które niemiłosiernie teraz parzą.
Jakby jego język wyżłobił we mnie tylko jedną poprawną ścieżkę. Przymykam
powieki i oblizuję wargi, które nienaturalnie spierzchły. Ktoś stanowczo obraca
mnie w swoją stronę. Staję na wprost Łukaszowych oczu. Delikatnie muska moje
usta, a jego dłoń wędruje pod moją sukienkę, wzdłuż moich ud. Delikatnie wsuwa palce
pod materiał majtek. Brakowało mi go. Tak cholernie brakowało. Przyciągam go
mocniej do siebie i ciągnę w stronę kabiny. Bezceremonialnie pozbywam go spodni
i siadam na nim okrakiem. Poruszam się delikatnie i spokojnie, czując
jednocześnie jak jego dłonie pozbywają mnie stanika. Bawi się moim piersiami. Delikatnie
je przygryza, nie pozwala się skupić, co owocuje moim cichy jękiem. Zamyka mi
usta w szczelnym pocałunku, nie oddala się od nich nawet o milimetr. Nawet
wtedy, gdy przeżywam orgazm. I on też. Ubieramy się pospiesznie. W damskiej
toalecie. Niczym dwójka małolatów, bojących się, że ktoś ich zaraz przyłapie.
Mój mózg analizuje szybko, że jutro do południa mąż jest na zebraniu w
Krakowie. Proszę więc siatkarza, żeby przyszedł
wtedy do mnie. Nie protestuje. Z delikatnym uśmiechem całuje mnie na
pożegnanie, obiecując, że zjawi się u mnie o dziewiątej.
Wracamy na salę. Osobno. Jednak myśli każdego z nas zostały
ukryte wspólnie. W tym jednym miłosnym akcie. Wymiguję się od dokończenia
kolacji złym samopoczuciem. Michał widzi chyba, że coś jest nie tak, gdyż
zbiera się ze mną do wyjścia. Przechodzę obok Żygadły, który dyskretnie
uśmiecha się w moim kierunku.
Staję pod prysznicem i próbuję zmazać ze swojego ciała winę.
Dowody zdrady. Tyle tylko, że one są niewidoczne. Wyryły się za to głęboko we
mnie. Spinam włosy w wysokiego kucyka i zmierzam w kierunku sypialni. Zasnę
zaraz obok męża. Ale tylko fizycznie. Myślami będę blisko Łukasza.
- Ania, co ty tu masz?
- Gdzie?
Palec mojego męża wędruje w okolice mojej piersi, na której
mocno odbiły się usta siatkarza. Czyli zostały dowody mojej nieprawości.
- Nie wiem, Michaś. Pewnie zrobiłeś mi to wczoraj. Musisz na
drugi raz bardziej uważać – delikatnie się uśmiecham, chociaż moje zestresowane
serce dudni tak głośno, że zagłusza dźwięk wydobywający się z telewizora.
- Masz rację. Zapomniałem, że masz aż tak delikatne ciało.
Nie tylko ty Michaś zapomniałeś. Nie tylko ty.
_____________________________________
Witam moje Kochane :)
Oddaję do oceny kolejny rozdział tej pokręconej historii. Dziękuję za to, ze jesteście.
Przepraszam oczywiście za to, ze nie zawsze jestem na bieżąco u Was, ale mam ostatnio tak dużo zajęć, że się nie wyrabiam. Nie wiem dlaczego, ale nie chcą mi doby wydłużyć, nawet o kilka godzin :P
Buziaki dla Was wszystkich :***
Pozdrowienia z Miasta Siatkarskich Mistrzów Polski :D