poniedziałek, 19 listopada 2012

Marzenie 3. Kolacja


Wróciłam do normalności. Codziennością zatuszowałam we wspomnieniach noc spędzoną z rozgrywającym. Cały czas próbuję zabić w sobie wyrzuty sumienia. Kilkakrotnie zbierałam w sobie odwagę i próbowałam powiedzieć mężowi o zdradzie. Nie potrafiłam. Nie umiałam zburzyć tej harmonii, która pozornie istnieje pomiędzy nami. Nie widziałam sensu. Przecież to był tylko jednorazowy wyskok, nigdy się już nie powtórzy. A szkoda. Możecie uważać mnie teraz za wyrachowaną sukę, ale… Wiele bym oddała, żeby znów spotkać się z Łukaszem. Nawet złotą obrączkę.
Żygadło będzie teraz grał w Polsce. I żeby było śmieszniej, w Jastrzębiu. Jeśli nawet dopisze nam ‘szczęście’ będziemy sąsiadami. Tischer, którego Łukasz ma zastąpić, mieszkał w końcu zaledwie dwa bloki dalej. Może się więc zdarzyć, że spotkamy się w osiedlowym sklepie, że zaparkujemy swoje samochody obok siebie. Znowu spojrzę w czekoladowe oczy. Znowu usłyszę ten głos, dzięki któremu będzie drżała każda komórka mojego ciała.
Przez ostatni miesiąc dawne uczucia we mnie odżyły. W zasadzie tylko omiotłam je spod warstewki kurzu. Ziomek siedział w każdym zakamarku mojej duszy. Próbowałam się dowiedzieć, co się z nim działo przez ten cały czas. Rozwiódł się z Agnieszką. Nie zdziwiło mnie to. Przecież on zawsze był wobec wszystkich w porządku. Nie zdradziłby jej. Nie, nie on. Musiał zamknąć pewien etap swojego życia, żeby móc się spotkać ze mną. Był za dobry. Nie to co ja.
Łukasz to moja pierwsza wielka miłość. Znaliśmy się od dziecka. A ja od zawsze się w nim podkochiwałam. Co z tego, skoro on zawsze uważał mnie za gówniarę, młodszą siostrę swojego najlepszego kumpla. Zawsze wiedział, że nie traktuję go tylko jak kumpla, stwarzał więc między nami jakiś dystans. Do pewnej imprezy kilka lat temu. Mieszkałam już w Jastrzębiu. Pojechałam do Sulechowa na weekend, a klasa mojego brata miała spotkanie po latach. Poszłam razem z nim. Miło było spotkać tak wielu znajomych. I przyszedł też on. Gwiazda polskiej siatkówki. Przyglądał mi się tak, jakby chciał sobie przypomnieć skąd mnie zna. Nic dziwnego, ze miał z tym problem. Zmieniłam się. W końcu urósł mi biust i ściągnęłam aparat ortodontyczny. Rozjaśniłam też włosy. Nie przypominałam już tej samej Anki co kiedyś. Przysiadł się. Zaczęliśmy rozmawiać. Sama nie wiem kiedy wylądowałam w jego hotelowym łóżku, zamiast w swoim pokoju. Spędziłam wtedy cudowną noc w ramionach ukochanego mężczyzny. Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy. Połączył nas gorący romans, ale to nie miało racji bytu. Nie mogło przetrwać. Nie mieliśmy do siebie żalu, żadnych pretensji. Staliśmy się dla siebie przeszłością, miłym wspomnieniem na deszczowe wieczory.
A teraz mam męża. Należę do niego, o czym świadczy akt małżeństwa i wspólny kredyt na większe mieszkanie. Wspólne kolacje i śniadania. Kłótnie o to, co zrobić na obiad. Łączy nas kanciasty mebel z materacem, który częściej służy nam do snu, niż okazywania uczuć. Opowiadam wam to i sama mam wrażenie, jakbym była małżonką z co najmniej dwudziestoletnim a nie miesięcznym stażem. Tak jakbym przez ostatni czas była tylko kurą domową, kolejnym wyposażeniem wypasionego mieszkania. A to nie tak. Z Michałem dużo rozmawiamy. O książkach, które koniecznie należy przeczytać, o tym gdzie pojedziemy w następny weekend. To co spodobało nam się w obejrzanym filmie, co zmienilibyśmy w wystroju mieszkania. W zasadzie coraz bardziej stajemy się dla siebie przyjaciółmi. Niby jesteśmy ze sobą coraz bliżej, ale coraz bardziej się oddalamy. On mnie kocha. Kocha tak mocno, ze wiem, że na to nie zasługuję. I w dowód tej miłości zabiera mnie dzisiaj na kolację. Z okazji naszej pierwszej małej ‘rocznicy’.
Oczywiście zarezerwował stolik w mojej ulubionej  restauracji. Zamówił moje ulubione wino. Tylko nie przewidział, że ten sam lokal wybierze on. Tak wyobraźcie sobie, że siedzę na romantycznej kolacji z mężem, a klika stolików dalej, na wprost mnie, siedzi Łukasz i wpatruje się we mnie tym swoim brązowym wzrokiem. Przeżuwam dokładnie każdy kęs. Uśmiecham się nerwowo. Mam wrażenie, że mój mąż zaraz zauważy, że coś jest nie tak. Nie wytrzymuję. Nie wytrzymuję, bo siatkarz cały czas patrzy w moją stronę. Czuję się speszona. Czuję jak rumieniec wypływa na moje policzki. Przed Michałem udaję, że to od nadmiaru wina, którego zresztą i tak nie wypiłam aż tak dużo. Wychodzę  do toalety. Palcami skrapiam kark zimną wodą. Próbuję unormować oddech i myśli, które błądzą gdzieś w okolicach mojego łóżka i splecionych w pościli ciał. Mojego i Łukasza. Mam wrażenie, ze dotyk siatkarza pozostawił na moim ciele ślady, które niemiłosiernie teraz  parzą. Jakby jego język wyżłobił we mnie tylko jedną poprawną ścieżkę. Przymykam powieki i oblizuję wargi, które nienaturalnie spierzchły. Ktoś stanowczo obraca mnie w swoją stronę. Staję na wprost Łukaszowych oczu. Delikatnie muska moje usta, a jego dłoń wędruje pod moją sukienkę, wzdłuż moich ud. Delikatnie wsuwa palce pod materiał majtek. Brakowało mi go. Tak cholernie brakowało. Przyciągam go mocniej do siebie i ciągnę w stronę kabiny. Bezceremonialnie pozbywam go spodni i siadam na nim okrakiem. Poruszam się delikatnie i spokojnie, czując jednocześnie jak jego dłonie pozbywają mnie stanika. Bawi się moim piersiami. Delikatnie je przygryza, nie pozwala się skupić, co owocuje moim cichy jękiem. Zamyka mi usta w szczelnym pocałunku, nie oddala się od nich nawet o milimetr. Nawet wtedy, gdy przeżywam orgazm. I on też. Ubieramy się pospiesznie. W damskiej toalecie. Niczym dwójka małolatów, bojących się, że ktoś ich zaraz przyłapie. Mój mózg analizuje szybko, że jutro do południa mąż jest na zebraniu w Krakowie. Proszę więc siatkarza, żeby przyszedł  wtedy do mnie. Nie protestuje. Z delikatnym uśmiechem całuje mnie na pożegnanie, obiecując, że zjawi się u mnie o dziewiątej.
Wracamy na salę. Osobno. Jednak myśli każdego z nas zostały ukryte wspólnie. W tym jednym miłosnym akcie. Wymiguję się od dokończenia kolacji złym samopoczuciem. Michał widzi chyba, że coś jest nie tak, gdyż zbiera się ze mną do wyjścia. Przechodzę obok Żygadły, który dyskretnie uśmiecha się w moim kierunku.
Staję pod prysznicem i próbuję zmazać ze swojego ciała winę. Dowody zdrady. Tyle tylko, że one są niewidoczne. Wyryły się za to głęboko we mnie. Spinam włosy w wysokiego kucyka i zmierzam w kierunku sypialni. Zasnę zaraz obok męża. Ale tylko fizycznie. Myślami będę blisko Łukasza.
- Ania, co ty tu masz?
- Gdzie?
Palec mojego męża wędruje w okolice mojej piersi, na której mocno odbiły się usta siatkarza. Czyli zostały dowody mojej nieprawości.
- Nie wiem, Michaś. Pewnie zrobiłeś mi to wczoraj. Musisz na drugi raz bardziej uważać – delikatnie się uśmiecham, chociaż moje zestresowane serce dudni tak głośno, że zagłusza dźwięk wydobywający się z telewizora.
- Masz rację. Zapomniałem, że masz aż tak delikatne ciało.
Nie tylko ty Michaś zapomniałeś. Nie tylko ty.

_____________________________________
Witam moje Kochane :)
Oddaję do oceny kolejny rozdział tej pokręconej historii. Dziękuję za to, ze jesteście.
Przepraszam oczywiście za to, ze nie zawsze jestem na bieżąco u Was, ale mam ostatnio tak dużo zajęć, że się nie wyrabiam. Nie wiem dlaczego, ale nie chcą mi doby wydłużyć, nawet o kilka godzin :P
Buziaki dla Was wszystkich :***

Pozdrowienia z Miasta Siatkarskich Mistrzów Polski :D