poniedziałek, 3 grudnia 2012

Marzenie 5. Dom


Mam wysuszone usta. Spragnione jego namiętnych pocałunków. Stęsknione. Pełne rozpaczliwych prób zaspokojenia. Wykrzywione w sztucznym uśmiechu. Układające się w imitację szczęśliwych chwil i fałszywych pocałunków. Mam usta, które zapamiętały dotyk jego warg. Mam usta, które kłamią. Mam usta, które wpasowały się w jedno uczucie. Mam usta, które rozpaczliwie przywołują jego imię.
Jestem zamknięta w złotej klatce. Zablokowana w czterech ścianach. Zmagająca się z wyrzutami sumienia. Odbijam się od dźwięku swoich słów. Rozbijam się o własne kłamstwa. Uderzam z hukiem o własne słabości. Resztką sił próbuję samą siebie przekonać, że moje życie tak właśnie powinno wyglądać. Udaję sama przed sobą, że do szczęścia potrzebuję tylko stabilizacji i siły Michałowych ramion.
Całe życie słyszałam, że miłość to chłam. Zawsze wszyscy opowiadali mi o złamanych sercach, o rozstaniach. O duszy, która rozpada się na tysiące kawałków po odejściu tego najbliższego. Moje koleżanki wychodziły za mąż z miłości po to, by po jakimś czasie się rozwieść. Kochały, a były oszukiwane, albo okazywało się, że życie po ślubie przerasta nawet największą miłość. Nie chciałam być takie jak one. Próbowałam zagłuszyć szybsze bicie serca, próbowałam wmawiać sobie, że to nie miłość, że to tylko młodzieńcza fascynacja. I właśnie, dlatego poślubiłam Michała. Chcąc uniknąć rozczarowań, darować sobie małżeńskie farsy i dramaty, zapędziłam się w kozi róg. W poplątaną sieć własnych uczuć i przyzwyczajeń.
Nie będę szczęśliwa. Nie z Michałem. Bez względu na to jak bardzo ja go będę lubić, bez względu na to, jak on mocno mnie będzie kochał. Nie będę z nim szczęśliwa rodząc mu dzieci. Nie. Nie będę, bo zawsze będę myśleć o Łukaszu. Gdybym urodziła Michałowi dziecko, zawsze wyobrażałabym sobie je z czekoladowymi tęczówkami. Zawsze gotowałabym makaron ze szpinakiem, myśląc, że Łukasz zjadłby go ze smakiem. Wybierając wino na wieczór szukałabym odpowiedniej nazwy. Ulubionego wina Łukasza. Ile razy spoglądałabym zamyślona znad książki wymawiając jego imię? Ile razy przeżywałabym orgazm krzycząc w duchu, że to on powinien być na miejscu Michała?
I właśnie dlatego wylewając morze łez wrzucam w pośpiechu ciuchy do walizki. Nie ucieknę. Jemu należą się wyjaśnienia. To właśnie jemu muszę wszystko wytłumaczyć. Powiedzieć prawdę. Po raz pierwszy, od kiedy jesteśmy małżeństwem, nic nie ukrywać. Opowiedzieć o uczuciach. Powiedzieć o Łukaszu.
Obracam w palcach złoty krążek, który od dawna ciąży na dłoni. Czuję jakby na fakturze metalu w postaci grawerów wyryły się wspólne wspomnienia. Czuję pod opuszkami zapisane chwile wypełnione naszymi wspólnymi planami, których już nigdy nie zrealizujemy. Czuję rysy moich zdrad.  Czuję skazy pełne moich oszustw i  matactw. Czuję na obrączce swoje rozpalone miłością ciało. Rozpalone miłością do innego mężczyzny.
Uchylają się drzwi. Odkładam symbol ‘miłości i wierności’ na blat stołu. Uśmiecha się do mnie. Uśmiecha się tak, jak każda kobieta może sobie tylko wymarzyć. Każda, tylko nie ja. Spogląda na mnie zatroskanym wzrokiem. Nie dopytuje co się wydarzyło. Spogląda tylko w moje zaczerwienione od łez oczy i delikatnie przytula. Tak, to zdecydowanie wymarzony mężczyzna. Jego wzrok pada na blat stołu. Na skrawek metalu, który miał oznaczać moją dożywotnią do niego przynależność. O nic nie pyta. Uśmiecha się już teraz krzywo. Podnoszę obrączkę i wkładam w jego zaciśniętą w pięść dłoń.
- Michałku… Ja już dłużej nie potrafię udawać… Nie mogę cię oszukiwać. Nie kocham cię. Lepiej będzie dla nas wszystkich jeśli odejdę.
- Ania, ale…
Uciszam go gestem. Nie może mi tego jeszcze dodatkowo utrudniać, sprawiać, że serce zacznie żyć przywiązaniem i powinnością. Nie może mi mówić, że dla niego liczy się to, że jestem przy nim, a nie to w jaki sposób go kocham. Nie potrafię już dłużej prowadzić tej podwójnej gry. Nie mogę pozwolić sobie, żeby kiedyś mnie znienawidził, choć wiem, że zaraz tak się stanie, gdy mu o wszystkim opowiem.
- Michałku, nie byłam w porządku. Spotkałam kogoś. A w zasadzie czuję się tak, jakby on był ze mną przez całe życie. Bo był. Był w moim sercu. Oszukałam cię, zdradziłam. Chcę żebyś o tym wiedział. To ja jestem winna temu wszystkiemu. Nie powinno tak się stać. Michaś, ja odchodzę. Odchodzę do niego, bo tylko z nim będę naprawdę szczęśliwa. I wiem, że ty też jeszcze spotkasz na swojej drodze kogoś, kto da ci prawdziwe szczęście.
Wiedziałam, że nie będzie robił awantur. Wiedziałam, że nie będzie krzyczał i błagał, żebym została. Wiedziałam, że mocno mnie przytuli. I tak zrobił. Ucałował mnie jeszcze w czoło i pomógł wyjść z mieszkania. Usłyszałam jeszcze za drzwiami mieszkania huk rozbijanego szkła i kilka siarczystych przekleństw.
Biegłam. Biegłam całą drogę w kierunku mieszkania, w którym czekało na mnie szczęście. Biegłam w końcu wolna i pełna nadziei. Otworzył mi drzwi. Spojrzał tylko na walizkę i szeroko się uśmiechnął.
- Witam w domu, kochanie.
Zaniósł mnie do sypialni. W końcu pozwolił moim ustom odetchnąć z ulgą. Pozwolił mojemu ciału przypomnieć sobie swój dotyk. Pozwolił mi krzyczeć swoje imię podczas orgazmu. Pozwolił mi zatracić się w miłości. Pozwolił być szczerą. Pozwolił w końcu kochać i być kochaną.

____________________________________________
Witam :)
Dziękuję za każdą literkę zapisaną w Waszych komentarzach :)
Pozdrowienia z Miasta Siatkarskich Mistrzów Polski :***